Mistrz śpiewu - czyli małe też jest piękne ;)
Odpowiedz do tematu

: Mistrz śpiewu - czyli małe też jest piękne ;)


W czasach, w których naręczny zegarek dawno przestał służyć wskazywaniu aktualnego czasu i stał się raczej biżuterią a pokazywaczy czasu jest na świecie pewnie więcej niż owadów, w czasach, w których na męskich, choć przecież nie tylko męskich, nadgarstkach zagościły zegary wielkością przypominające budziki (złośliwcy mówią, że niektóre są kradzione po nocy z wież kościelnych), znalazł się facet, który nie dość, że wypuścił na rynek męski zegarek mający 36 mm średnicy, to jeszcze nawiązujący do archaicznych zegarów jednowskazówkowych. Czy to się mogło udać? Udało się, skoro Manfred Brassler, założyciel marki Meistersinger i projektant jej zegarków konsekwentnie, od 18-tu już lat nieprzerwanie trzyma się swojego pomysłu na zegarek z jedną wskazówką odmierzającą czas. O samej marce i jej innych modelach sporo już zostało napisane i można o niej bez problemu poczytać w necie, więc nie ma się co powtarzać.

Kiedy pozbyłem więc kolejnego za dużego dla mnie zegarka, kupiłem bohatera dzisiejszej recenzji – MeisterSingera NEO.

Każdy, kto choć trochę poznał historię zegarów i zegarków pamięta zapewne, że pierwsze zegary wieżowe, bodajże do XVIII wieku, miały właśnie jedną wskazówkę. Wynikało to z powodu uproszczenia mechanizmu, sposobu pokazywania godzin oraz oczywiście z tego, że szczególna dokładność wskazań nie była zwyczajnie potrzebna.
Jednowskazówkowe zegarki naręczne nawiązują więc bardzo mocno do owych zegarów sprzed wieków. Mimo tego, że są znacznie dokładniejsze od swoich poprzedników, to ciągle wskazują upływ czasu z dokładnością do kilku minut. Albo raczej z taką dokładnością można z nich odczytać aktualną godzinę. W moim Neo podziałka została wyskalowana co 5 minut. I co prawda teoretycznie można odczytać godzinę z większą dokładnością, ale... Rituals of Time – jak w motto marki.
No i gdzie i po co się spieszyć?

Na początek, jak zwykle garść technikaliów :)
materiały:
koperta, dekiel, koronka, klamra: stal 316L
szkło: hesalitowe, wypukłe
pasek skóra naturalna: 18 mm
mechanizm: ETA 2824-2
wymiary:
średnica: 36 mm bez koronki
grubość ze szkłem: 8,5 mm
uszy: 18 mm
funkcje: wskazania godziny z dokładnością do ok. 2 minut, dzień miesiąca
wodoszczelność: 3 atm

Parę uwag na początek. Jestem drugim właścicielem zegarka, mój egzemplarz pochodzi sprzed sześciu lat. Bodajże 2 lata temu powstała reedycja tego model z kilkoma, moim zdaniem nieudanymi, zmianami. Uproszczeniu uległa czcionka arabskich cyfr na tarczy, wykrój okienka daty i mechanizm. Cena obecnego, nowego egzemplarza w polskich salonach wynosi ponad 4000 zł.
A wracając już do mojego zegarka...




Pierwsze wrażenia

Zegarek otrzymałem w dość grubej, książce, bo jej grzbiet na 55 mm. A przynajmniej tak jest zaprojektowane bardzo eleganckie pudełko. Okładka jest płócienna ciemnoszara z białym logo marki na „okładce” i „grzbiecie”. Książka jest ponadto wsunięta w białe, tekturowe etui z rysunkiem zegara i opiniami klientów o zegarku i marce, po niemiecku i angielsku.
Już na pierwszy rzut oka pudełko na zegarek znacznie odbiega od obecnych standardów pakowania zegarków drogich marek w coraz większe pudełka, koniecznie drewniane i najczęściej wykończone ekoskórą.
W środku na białym tle w białej ramce przypominającą ramkę obrazka, spoczywa sobie zegarek.
Maleństwo...
Pierwszy model był sprzedawany jako zegarek męski/unisex, obecny model jest już sprzedawany jako damski/unisex.
36 mm, na pasku 18 mm. Hmm... No duży to on nie jest, chociaż...
Króciutkie uszy, samo szkło a pod nim tarcza wielkością nie odbiegające od dużej części współczesnych zegarków w rozmiarze 40 czy nawet 42 mm. Szybko więc zmieniłem pasek na brązowy, ręcznie robiony i posiadający 18 mm na całej długości. Niby nic, a jednak zegarek od razu wydał się nieco większy. Przez chwilę zastanawiałem się nad paskiem z podkładką, na którym zegarek optycznie wydaje się być jeszcze większy, ale to może później.
Po drugie oryginalny pasek był już lekko zużyty. Warto to zapamiętać, bo jego jakość jest naprawdę przyzwoita, zresztą jak i innych pasków przy Meistersingerach, jakie miałem w ręku.
Stan paska odbiega od stanu zegarka a na moje oko zegarek nie przechodził jakichś zabiegów renowacyjnych. Więc super! Machnąłem kilka razy, ecina ruszyła raźno do pracy, ustawiłem godzinę, datę.
Zegarek na rękę no i jest dobrze. Przed nim na ręku miałem starą Omegę Constellation, niby na bransolecie, ale jednak była optycznie mniejsza.
Pierwsze wrażenie na duży plus.

Recenzję piszę po ponad tygodniowym noszeniu zegarka więc poznawszy już jego specyfikę i jedną wadę o której będzie także ale później ;)



Koperta

Koperta ma tylko 36 mm bez koronki. Jest dwuelementowa (koperta plus dekiel). Patrząc od góry widzimy właściwie tylko cieniutki jej zarys, bo nie ma osobnej lunety, króciutki uszy i niewielką koronkę. Od spodu zakręcany dekielek zdobiony bardzo ładnym elementem graficznym z postaci licznych, zmniejszających się znaków logo.
Oczywiście nie mogło braknąć podstawowych informacji o producencie, kraju pochodzenia, materiale koperty i numerze egzemplarza. Brakło natomiast informacji o stopniu wodoszczelności – a przy wodoszczlności na poziomie 3 atm informacja taka jest co najmniej wskazana.
Z powodu uszu mocno wsuniętych pod kopertę zegarek ma tylko 39 mm L2L. Uszy są na dodatek mocno wygięte w dół. Dzięki takiemu wygięciu zegarek leży na nich a nie na deklu. I właśnie dzięki takiemu rozwiązaniu dekiel nie ma żadnej, zauważalnej ryski. W stosunku do całości koperty uszy są dość masywne, ale trzymają styl całości.
Koronka jest wciskana, zdobiona logo marki. Warto wspomnieć, że logo to fermata, znak muzyczny, który na pięciolinii przedłuża czas trwania przypisanego jej znaku muzycznego. Koronka ma tylko 4 mm średnicy. To niewiele ale dla mnie jest wygodna.
Szkło wypukłe, hesalitowe, więc co prawda dość łatwe do porysowania ale równie łatwe do wypolerowania. Po tygodniu używania zegarka szkiełko dalej wygląda jak w chwili kupienia. Nie jestem pewny, czy to nie jest taka sama wersja hesalitu, jaki stosuje w swoich zegarkach np. Junghans w serii Meister. Jeśli tak, to o wytrzymałość szkła na zarysowania jestem spokojny. Szkło w zasadzie wypełnia całą przestrzeń zegarka, kiedy patrzy się z góry. Dzięki temu zegarek nie wydaje się tak mały. Patrząc z profilu szkło idealnie wkomponowuje się w obrys koperty.
I miła niespodzianka. Szkiełko na środku jest ozdobione maleńkim, widocznym dopiero przez lupę lub na zdjęciach macro, logiem :)





Tarcza i wskazówki. Znaczy wskazówka ;)

Wypada zacząć od koloru tarczy. Ale jaki to kolor? Brązowy? Brązowo-szary? A może zwyczajnie szary? W zależności od tego jak na tarczę pada światło, jaka jest jego temperatura, tarcza zmienia kolor. Do tego dochodzi mocny szlif słoneczny.
Eleganckie, arabskie indeksy z „0” od 1 do 9 na początku zostały na tarczy nadrukowane, podobnie ja logo pod 12. Ponad okienkiem daty, które zastąpiło indeks „6”, umieszczona została nazwa modelu - „NEO”.Tarcza jest ponadto wypukła.
Jedna wskazówka, lakierowana na biało, jest także na końcu zakrzywiona. Zarówno wypukła tarcza jak i zakrzywiona wskazówka to także ukłon w stronę starego, dobrego zegarmistrzostwa.
Między arabskimi indeksami godzinowymi umieszczono znaczniki ułatwiające odczyt aktualnej godziny. Jednostkę godzinową podzielono na pół dłuższym znacznikiem, połówki godzin także podzielono na pół i tak powstałe kwadranse oznaczono trochę krótszymi znacznikami. Kwadranse zostały podzielone już na trzy, równe części. Dzięki temu jedna najmniejsza podziałka wskazuje upływ pięciu minut. Przy odrobinie wprawy i dobrym wzroku możemy bez trudności odczytać godzinę z dokładnością do 2,5 minuty. Przyzwyczajenie się do takiego odczytu mnie zajęło dosłownie kilka odczytów. Ale pewnym ułatwieniem mogło być to, że Meistersinger nie jest moim pierwszym jednowskazówkowcem :)
O tarczy warto powiedzieć jeszcze jedno – mimo tego, że jest niemal ascetyczna, to każdy jej detal jest dopracowany do poziomu Meistersingera w dosłownym znaczeniu tego określenia. Wystarczy odrobinę dłużej przypatrzyć się szeryfom czcionki czy idealnie położonej farbie indeksów.
Ale czemu się dziwić? Meistersinger to w końcu zwycięzca konkursu śpiewaczego.



Mechanizm

W pierwszych modelach Neo stosowane były mechanizmy ETA 2824-2 i takie serce bije w moim zegarku.
Cóż tu pisać, mechanizm znany, lubiany, stosunkowo niezawodny, stosowany od lat i od lat klonowany pod najróżniejszymi markami. Na dodatek podobno łatwy i wdzięczny w serwisowaniu.
Jeden z najbardziej popularnych i powszechnie używanych mechanizmów na całym świecie, wykorzystywany przez niemalże wszystkich producentów zegarków, włączając w to firmy najbardziej znane i prestiżowe.
Dla porządku (i kilku maniaków) jego parametry:
Naciąg: automatyczny, dwukierunkowy
Średnica: 25,6 mm
Wysokość: 4,6 mm
Kamienie: 25
Częstotliwość balansu: 28.800 A/h
Rezerwa chodu: 42 h
Wskazania: godzina, minuta, sekunda, dzień miesiąca
Szybka zmiana dnia miesiąca koronką
Funkcja stop sekundy
Okres produkcji: 1982 – nadal
Dźwięk dla ucha – bardzo przyjemny, chociaż wolę słuchać starych manualni, bo wolniejsze i dostojniejsze to ich tykanie ;)

Pasek i pozostałe elementy

Pasek dostałem używany, ale jest przyzwoitej jakości. Myślą, że nie odstawał od innych pasków zakładanych do zegarków Meistersinger. Kolor mysi-szary mnie absolutnie nie pasował, ale wpisywał się w klimat zegarka. Na futrówce wyciśnięta została nazwę producenta.
Klamerka stalowa, także logowana jest bardzo dobrej jakości.
O pudełku już pisałem, warto tylko wspomnieć, że zarówno instrukcja obsługi jak broszurka z informacjami o marce i kilku modelach zostały wydrukowane na wysokim poziomie a instrukcja obsługi jest dwóch językach – niemieckim i angielskim.



Podsumowanie

Po pierwsze - użyteczność.
Dla kogoś, kto faktycznie potrzebuje zegarka z dokładnym wskazaniem aktualnego czasu zegarek jednowskazówkowy może być kłopotliwy w codziennym używaniu. Dla mnie dokładność do 2-3 minut jest faktycznie w zupełności wystarczająca, szczególnie, że, jak pisałem na początku, dokładną godzinę odczytam niemal zawsze no i, jak część z nas powtarza, od sprawdzenia godziny jest komórka :)
Nie ma problemu z szybkim odczytem godziny, to kwestia przyzwyczajenia, nauczenia się.

Po drugie - fun factor, czyli radocha.
Dla mnie niesamowita. Tylko radochy miałem pewnie z rok temu, kiedy kupiłem Almirante.
Purystyczna forma, elegancja, nietuzinkowość, marka szerzej nieznana.
Wielkość idealnie pasująca na mój chudy nadgarstek.
Aaa... Miała być ta jedna wada, miałem o niej napisać w podsumowaniu właśnie. Ale zapomniałem co to było i naprawdę nie mogę sobie przypomnieć. Naprawdę :)
Jak sobie przypomnę, napiszę :)
















:
Dobra robota pifko

:
Fajna recka i sam sikor niekulawy :)

:
Dobra recenzja. Bardzo trafiony pomysł z pokazaniem opisywanego zegarka obok innych znanych czasomierzy - doskonale pokazuje wielkość zegarka, o wiele lepiej niż podanie jego wymiarów. Kumoter pozwoli, że przy najbliższej swojej recenzji zaczerpnę z takiego rozwiązania. A sam zegarek fajny. Choć mam kilka dużych klocków to coraz chętniej zakładam Roamera 37 mm i Orisa 39 mm i wcale nie czuje się jak z damką na nadgarstku :)

:
bandi, robinp, dzięki za dobre słowo pifko pifko pifko

robinp, a prosięciem uprzejmnie ;) pifko

Odpowiedz do tematu
Skocz do:  

Pełna wersja forum
Powered by phpBB © phpBB Group
Design by Vagito.Net | Lo-Fi Mod.