Wiecie co, dobrze że pojawił się tu wątek kupowania zegarka na kredyt bo miałem okazje to porządnie przemyśleć. Dotychczas uważałem to za, powiedzmy, niezbyt rozsądne. No ale przecież punkt widzenia zależy od punktu siedzenia.
Osobiście unikam kupowania na kredyt wszystkiego oprócz mieszkań bo dobrze wiem z autopsji jak drogie i niebezpieczne są kredytu krótkoterminowe - potrafią ściągnąć pod wodę jak ...

jak naszyjnik z małych ołowianych kulek. Tu mała rata 100zł, tam 150, tu 60 i tu jeszcze 50, a tu na samochód 500 i o qwa gdzie moja pensja?!!

No dobra ale jeżeli przyjmiemy, że na dany kredyt mnie stać to jeżeli pojawia się potrzeba to mogę go wziąć. Powtarzam, że musi mnie być stać na ten kredyt - odrzucam sytuację, gdy miałbym sobie od ust odejmować i wyprzedawać rodzinne pamiątki żeby kredyt potem spłacić. Brak wyobraźni nie jest żadnym usprawiedliwieniem. Głupota też.
No to rzeczywiście czym różni się kupno TV plazmowego od kupna zegarka? Ja byłem gotów i zapłaciłem swego czasu kredytówką 5k PLN za plazmę Yamahy (deal mojego życia bo nówka stała wtedy w salonie za 14k PLN). Spłaciłem to i nadal cieszę się z rewelacyjnego ekranu. A gdyby mój sąsiad Jan Kowalski trafił swojego wymarzonego PAMa 111 za 5k PLN, kupił go na swoją kredytówke, a potem spłacał spokojnie przez pól roku to gdzie by była między nami różnica? To tylko kwestia hierarchii potrzeb. Dla mnie wyżej stoją wydatki związane z moim samochodem (gdzie już kilka Panerajów wpakowałem) czy audio niż zegarkami. Ktoś inny pozycjonuje to odwrotnie i ma do tego prawo.
Kredyty są od tego żeby je brać, kupować za nie przedmioty czy usługi, których potrzebujemy, a potem je uczciwie spłacać żeby nikt nie musiał męczyć się przy przewiercaniu nam kolan wiertarką. To co kupimy na kredyt to sprawa wtórna.