Moja, nieco przyszywana ciocia (jakaś kuzynka Mamy) miała szczęście (a po wojnie – nie) poślubić hrabiego. Jakie w związku z tym kłopoty miał ich syn, to inne opowiadanie (ich piękna córka była później jedną ze spikerek TVP).
W przedpaździernikowych latach 50-ych posiadanie kosztowności było zabronione (właściwie – nie, wolno było posiadać, tylko trzymać w banku a wyjąć albo sprzedać – już nie). Nie wolno było także zawierać jakichkolwiek transakcji z cudzoziemcami (bez stosownego zezwolenia NBP, o takie pozwolenie można było się zwrócić, ale bank zgody z zasady nie wydawał).
Pewien pan, drukarz, otrzymawszy taką odmowę nabycia samochodu od ambasady bodaj belgijskiej na oficjalnym formularzu NBP, wydrukował sobie takiż formularz, zmienił jedynie treść na „udzielenie zgody” i udał się z tym do rzeczonej ambasady. Ponieważ, jak już pisałem zgody nikt i nigdy nie widział, ambasada wykonała telefon do banku i gościa zatrzymano, na wszelki wypadek także mojego Ojca, do którego obowiązku należało (nie)wydawanie zgód.
Już, już… dochodzę do zegarka, jeszcze tylko muszę wspomnieć, że arystokratyczne kuzynostwo miało częste wizyty smutnych panów z UB, w związku z czym swe (niewielkie w sumie) precjoza porozdawało na przechowanie krewnym i znajomym (Królika).
Nam przypadł w udziale pierścionek z brylantem i „szafchauzen” czyli naręczny, złoty IWC. Leżały sobie te rzeczy w (moim) tapczanie w walizeczce, poza tym z ciuchami. Tak więc, kiedy po uprzednim powiadomieniu przez Tatę, że wróci później (była to jak sądzę – rozmowa kontrolowana) wieczorem zamiast Taty ujrzeliśmy troje funkcjonariuszy UB w celu dokonania rewizji, podstawowym zmartwieniem Mamy były wyżej wspomniane hrabiowskie klejnoty.
Wychowana na konspiracji, zachowała spokój, i podczas gdy rewizja trwała w jednym pokoju, weszła do drugiego, wydobyła „fanty” i - trzymała je w ręku (lewym) do końca rewizji, w tym czasie przygotowując dla dziecka (czyli mnie) kolację - chleb z serem, niczego innego nie było.
Następnego dnia przybyła ciocia, wezwana telefonicznie w celu zabrania swej własności, (wtedy to obejrzałem sobie ten zegarek) a wieczorem Tata (fałszerstwo zezwolenia było oczywiste i nieudolne, w istocie naiwne – aresztowanie Ojca było tylko objawem paranoi ówczesnych władz).
Takie było moje jedyne, jak dotąd, spotkanie z IWC Schaffhausen – mam nadzieję, że to wspomnienie z czasów ponurej anegdoty zainteresowało Kumotrów.
Oby paranoja władzy już nigdy nas nie dotknęła. Amen
Odpowiedz do tematu
: Moje spotkanie z IWC
Ostatnio zmieniony przez Zinajda 2011-03-01, 10:23, w całości zmieniany 1 raz
Ostatnio zmieniony przez Zinajda 2011-03-01, 10:23, w całości zmieniany 1 raz
Tak wyglądała Zina aka Zinajda.
:
Nieco traumatyczne wspomnienia - nalot UB, przeszukania, aresztowanie członków rodziny...
Ale to wszystko w okresie słusznie minionym - obecnie bez najmniejszego stresu złoty naręczny szafchałzen leży sobie w skrzyneczce i nikomu nie wadzi - żadne służby czy urzędy mają go gdzieś
Ale to wszystko w okresie słusznie minionym - obecnie bez najmniejszego stresu złoty naręczny szafchałzen leży sobie w skrzyneczce i nikomu nie wadzi - żadne służby czy urzędy mają go gdzieś
:
Święte słowa , oby !
Ciekawa i mroczna historia , ale taka historia jakie czasy .
Mój Tata działacz Solidarności , także był szykanowany , nie mógł wyjechać z kraju itp akcje . W sumie z "kosztowności" to mieliśmy złotego Glashutte i Mama miała pierścionek po mojej prababci .
Zinajda napisał/a: |
Oby paranoja władzy już nigdy nas nie dotknęła. Amen |
Ciekawa i mroczna historia , ale taka historia jakie czasy .
Mój Tata działacz Solidarności , także był szykanowany , nie mógł wyjechać z kraju itp akcje . W sumie z "kosztowności" to mieliśmy złotego Glashutte i Mama miała pierścionek po mojej prababci .
:
To jeśli jesteśmy przy spotkaniach z IWC, to ja sie podzielę z wami swoim, sprzed jakichś 2 tygodni.
Zadzwonił do mnie jeden z moich dostawców mówiąc, że jest do kupienia "stare IWC". Oczami wyobraźni dojrzałem jakiegoś nobliwego staruszka z kal. 89 w środku - czym rychlej pojechałem oglądać.
Niestety, na miejscu czekał na mnie IWC Porsche Design ref. 3700. Jest to wersja z iwucowanym V7750, w tytanie. Ot, taki dokładnie :
Jako że na żywo jest on brzydki jak kupa, i nie tego szukałem - kompletnie nie byłem zainteresowany zakupem, za to mogłem zegarek dokładnie obejrzeć, w tym bardzo dobrze przyjrzeć się mechanizmowi.
I powiem wam tyle : wyszedłem zdruzgotany, i w ciężkim szoku.
Model ma tytanową kopertę, zresztą dokładnie jako taki był reklamowany w chwili swojego wprowadzenia na rynek. Z oględzin mogę wam powiedzieć, że z całą pewnością nie jest to tytan, lecz stop z domieszką tytanu. Do tego, jak na dzisiejsze standardy, słabej jakości. Co akurat niespecjalnie dziwi - rzeczony egzemplarz miał około 30 lat. Organoleptycznie, jakość materiału koperty jest zbliżona do mojego Wostoka International, kolor też jest podobny (może to sugerować podobny skład stopu, choć wcale nie musi). Bransoleta jest tragicznej jakości, łącznie z wyjątkowo niedanymi, cienkimi sztyftami mocującymi ogniwa - w efekcie bransoleta sprawia wrażenie rozklekotanej, mało solidnej, i jest niewygodna - włosy wchodzą w jej zakamarki, resztę sobie dośpiewajcie.
Wykonanie koperty jest na dobrym poziomie, przyciski chronografu są dobrze spasowane, i działają precyzyjnie - plus.
Mechanizm z wyglądu - to jest kompletna porażka. Wykończenie mostów mechanizmu jest w standardzie Miyoty. Tak, dobrze przeczytaliście. Miyoty. Szare, bure, sprawiajace wrażenie piaskowanych. Do tego dochodzą polerowane elementy wykonawcze chronografu, i groszkowany mostek modułu automatu. Groszkowanie jakością zbliżone jest do tego, jakie można podziwiać w Parnisie. Ale nie na mechaniźmie, ale na pierścieniu centrującym mechanizm. I także mówię śmiertelnie poważnie. Rotor wygląda jakby go ktoś przeszczepił z Orienta, zarówno majesterią wykonania, jak i ogólnym wyglądem.
Wisienką na torcie był zupełnie gładki dekiel, bez jakichkolwiek zdobień.
Resumując : klękajta narody przed słiskłalitą, hałte horoloży, i renderowanymi katalogami. A jak kto mówi inaczej - to znaczy że miał w ręku ze dwa zegarki
Zadzwonił do mnie jeden z moich dostawców mówiąc, że jest do kupienia "stare IWC". Oczami wyobraźni dojrzałem jakiegoś nobliwego staruszka z kal. 89 w środku - czym rychlej pojechałem oglądać.
Niestety, na miejscu czekał na mnie IWC Porsche Design ref. 3700. Jest to wersja z iwucowanym V7750, w tytanie. Ot, taki dokładnie :
Jako że na żywo jest on brzydki jak kupa, i nie tego szukałem - kompletnie nie byłem zainteresowany zakupem, za to mogłem zegarek dokładnie obejrzeć, w tym bardzo dobrze przyjrzeć się mechanizmowi.
I powiem wam tyle : wyszedłem zdruzgotany, i w ciężkim szoku.
Model ma tytanową kopertę, zresztą dokładnie jako taki był reklamowany w chwili swojego wprowadzenia na rynek. Z oględzin mogę wam powiedzieć, że z całą pewnością nie jest to tytan, lecz stop z domieszką tytanu. Do tego, jak na dzisiejsze standardy, słabej jakości. Co akurat niespecjalnie dziwi - rzeczony egzemplarz miał około 30 lat. Organoleptycznie, jakość materiału koperty jest zbliżona do mojego Wostoka International, kolor też jest podobny (może to sugerować podobny skład stopu, choć wcale nie musi). Bransoleta jest tragicznej jakości, łącznie z wyjątkowo niedanymi, cienkimi sztyftami mocującymi ogniwa - w efekcie bransoleta sprawia wrażenie rozklekotanej, mało solidnej, i jest niewygodna - włosy wchodzą w jej zakamarki, resztę sobie dośpiewajcie.
Wykonanie koperty jest na dobrym poziomie, przyciski chronografu są dobrze spasowane, i działają precyzyjnie - plus.
Mechanizm z wyglądu - to jest kompletna porażka. Wykończenie mostów mechanizmu jest w standardzie Miyoty. Tak, dobrze przeczytaliście. Miyoty. Szare, bure, sprawiajace wrażenie piaskowanych. Do tego dochodzą polerowane elementy wykonawcze chronografu, i groszkowany mostek modułu automatu. Groszkowanie jakością zbliżone jest do tego, jakie można podziwiać w Parnisie. Ale nie na mechaniźmie, ale na pierścieniu centrującym mechanizm. I także mówię śmiertelnie poważnie. Rotor wygląda jakby go ktoś przeszczepił z Orienta, zarówno majesterią wykonania, jak i ogólnym wyglądem.
Wisienką na torcie był zupełnie gładki dekiel, bez jakichkolwiek zdobień.
Resumując : klękajta narody przed słiskłalitą, hałte horoloży, i renderowanymi katalogami. A jak kto mówi inaczej - to znaczy że miał w ręku ze dwa zegarki
:
Prawda jest taka, że można piać z zachwytu nad high horology kłalita wtedy, gdy się to widziało i nadal jest się zachwyconym. Widziało może pół procent, z czego pewnie 30 procent nadal jest zachwycona.
:
Czasow tych nie doswiadczylem (na szczescie).Pamietam jak za dzieciaka bawilem sie rzeczami z wojska dziadka (przez ponad 30 lat sluzyl w lotnictwie marynarki wojennej,byl m.in dowodca kompanii skladajacej sie z wiezniow podczas stanu wojennego (zrezygnowal po paru tygodniach) i przez wiekszosc kariery byl szefem meteorologii i badania wypadkow lotniska oraz oficerem dyzurnym)-w szufladzie byl kordzik,przerozne dziadkowe medale,stara fajka i tym podobne.W tamtych czasach,zeby awansowac normalnie musial byc czlonkiem PZPR.Pamietam jak znalazlem czerwona legitymacje dziadzia,ktora mu zanioslem.Nie zapomne jak dziadek czerwony ze wstydu rozdzieral ja na male kawaleczki prosto do smietnika.Do dzis bardzo mu wstyd,ze byl czlonkiem partii-mimo,ze wszyscy wiemy jakim jest i byl antykomunista.
Miejmy nadzieje,ze te czasy juz nie wroca.
Miejmy nadzieje,ze te czasy juz nie wroca.
"Let's plot log against log. It's a physicist's favourite plot, since everything looks straight... "
:
Janek, tak był w wojsku, jak ktoś chciał się rozwijać to musiał należeć, dla Twojego dziadka to żaden wstyd.
:
Ja się na temat IWC nie wypowiadam, bo raz miałem jednego w ręku
...all we do is eliminate our future with the things we do today.
Money is our incentive now so that makes it okay.
Money is our incentive now so that makes it okay.
:
W ręku i na to miałem ale nowe salonowe modele , a to się ni liczy ... kiedyś robili fajniejsze zegarki .
:
mojego w ręku miałeś melepeto i to NIE była podróbka
drugi przytomny inaczej
Svedos napisał/a: |
Ja tez miałem raz w reku IWCa, ale podrupkie |
mojego w ręku miałeś melepeto i to NIE była podróbka
Rudolf napisał/a: |
W ręku i na to miałem ale nowe salonowe modele , a to się ni liczy |
drugi przytomny inaczej
:
Darek a która to była godzina się pytam , no późno było i byłem "zamęczony"mam prawo nie pamiętać
Ostatnio zmieniony przez Svedos 2011-03-02, 15:38, w całości zmieniany 1 raz
Odpowiedz do tematu
kadarius napisał/a: | ||||
mojego w ręku miałeś melepeto i to NIE była podróbka
drugi przytomny inaczej |
Darek a która to była godzina się pytam , no późno było i byłem "zamęczony"mam prawo nie pamiętać
Ostatnio zmieniony przez Svedos 2011-03-02, 15:38, w całości zmieniany 1 raz