Pacjent znany, obiekt badawczy - Jeziorak.
Zacząłem od wyjęcia mechanizmu przy użyciu narzędzi precyzyjnych:

Tak wyglądał MQJ po wybebeszeniu (wałek pozostał, bo kto będzie wałek wyciągał na łódce):

Następnie podpiąłem MQJ'a do specjalistycznego urządzenia pomiarowego (supełki co 1m, około)

Pierwsze topienie:



Pacjent po wyciągnięciu okazał się suchy jak pieprz, niestety nie myślałem zbytnio i nie wytarłem go do zdjęć, musicie wierzyć na słowo:


Niestety, sam MQJ nie jest sobie żadnym obciążeniem, więc miał problem z nabieraniem głębokości. Posłużyłem się zatem kolejnym drogim sprzętem:


Efekt końcowy - w pełni zadowalający, czyli bardzo dobrze, dostatecznie...

Zero wycieków, przecieków, czy też cieków w jakimkolwiek rodzaju.
Pacjent przeżył.
Pozdrawiam
P.S. Gdyby ktoś się ciekawił co to za niebieska plama na deklu od środka - to jest oryginalny niepowtarzalny podpis majfrienda, który mi składał sprzęt. Kłalitę rozpoznaje się po detalach