Epilog
Bąk idąc nadmorskim deptakiem z KS pod jedną ręką i kieliszkiem martini w drugiej zastanawiał się, czy dobrze zrobi, jeśli zainwestuje trochę pieniędzy wydziału na nowe sukienki dla KS. Jeszcze tego nie zrobił, z czystego lenistwa.
"W sumie - pomyślał - nie zganili mnie, nie potępili jakoś szczególnie. Wiadomo, zawsze znajdą się zazdrośnicy. No właśnie, a co jeśli drwią przez zazdrość? A co tam, może ją zatrzymam, zawsze mam trzy sypialnie w apartamecie w Hiltonie i KS może spać osobno...".
KS zrzuciła już fabryczny makijaż z bezela, wykonany z ohydnej folii. Paskudne szramy zniknęły z jej twarzy. "Lepiej, mała, znacznie lepiej" - Bąk popatrzył na jacht cumujący przy nabrzeżu i podpalił Dunhilla.
- Kochanie - KS wspięła się na palcach i szepnęła w pewnej chwili Bąkowi na ucho. - Czy... Czy mówiłam Ci już, że ta moja koronka na godzinie 10 to atrapa...?
...Bąka znów przeszył znajomy bolesny dreszcz.
!!!!!!
Koniec odcinka.