Jednym z nich był Nikita Chruszczow - pierwszy od dawna radziecki dygnitarz tego kalibru który we wrześniu 1959 roku zawitał z oficjalną wizytą w USA. Waga tej wizyty, oraz jej odmienność na długo pozostawała na pierwszych stronach gazet. Odmienność, bo Nikita Siergiejewicz spędził tam wraz z żoną 13 dni, odwiedzajac wszystko co wydało mu się interesujące - np. wystawy rolnicze i supermarkety, i waga, ponieważ stosunki z USA stały się na tyle poprawne że ZSRR mógł zacząć plan redukcji własnych sił konwencjonalnych w ramach "rakietyzacji wojny" - wystrzelony 2 lata wcześniej Sputnik-1 i jego "ping...ping....ping" dalej wybijało rytm w głowach, zwłaszcza że jak opowiadał oficjalnie ów, jak określił go Harold Macmillan, "bełkoczący wulgarny tłuścioch o świńskich oczach" - ZSRR produkowało rakiety jak parówki!
To co nas żywotnie interesuje w tej opowieści i wydarzeniach to fakt, że jak głosi wieść gminna - z owej wizyty towarzysz Chruszczow przywiózł nowy cud techniki amerykańskiej - zegarek Bulova z nowym mechanizmem tranzystorowym Accutron 214.

Dalej wydarzenia poszły już w sposób tradycyjny, przynajmniej według gminnej plotki

Słowo Wodza zawsze jest prawem, ochoczo więc do dzieła rzuciły się zakłady Sławy, by po około roku wyprodukować, a po 2 latach dopracować takie oto cudo :

Jest to wprawdzie o tyle trudne do udowodnienia, że formalnie Accutron 214 trafił do sprzedaży prawie rok po wizycie Chruszczowa, ale pasuje do linii

Sława 0601 był pierwszym radzieckim mechanizmem tranzystorowym, i jak widzicie - jest wizualnie w zasadzie klonem Accutrona 214.
Sam zegarek też sroce spod ogona nie wypadł - prezentował sobą typowe, klasyczne wzornictwo przełomu lat '50/'60, i dumnie nosił wszelkie znamiona wysokiej pozycji radzieckiego przemysłu zegarkowego : piękna, klasyczna koperta pozłacana 20 mikronami złota najwyższej próby,

i zgrabny, pyło i wodoszczelny dekiel o konstrukcj całkowicie odmiennej od Bulovy :

Sam zegarek jest Graalem kolekcjonerskim - wprodukowano ich zaledwie około 1000 egzemplarzy, które zostały rozdane wśród kierownictwa zakładów i dygnitarzy partyjnych. Mechanizm, jak każda nowinka techniczna, był kapryśny, wymagał solidnej obsługi, a przy tym żarł baterie w zastraszającym tempie - przy ich ówczesnej cenie czyniło to eksploatację zegarka zwyczajnie drogą.
Pojawiają się czasami wzmianki, że mechanizm był wspólnym projektem LIP i Penzy, ale z tego co udało mi się znaleźć - nie są one prawdziwe. Zarówno R27, jak i R148 są mechanizmami całkowicie innymi konstrukcyjnie od 0601:


LIP R27

LIP R148
Sama plotka dotyczy najprawdopodobniej pomieszania dwóch kwestii : rzeczywiście, LIP współopracowywał w latach 1969-1975 z ZSRR w zakresie opracowania mechanizmów kwarcowych. Ale to historia o dekatę późniejsza...