Ledwo się człowiek obejrzał a w kalendarzu nastał już kwiecień. Poza wiosną niesie on za sobą dla mnie dwie ważne rocznice - jedna wynika z mojej metryki a druga związana jest z moim skromnym hobby. Chwila zadumy wynikająca z upływającego czasu uświadamia mi, że to już 3 lata odkąd świat tykającej męskiej garderoby pochłonął mnie na dobre. W tym okresie miałem styczność z wieloma ciekawymi modelami różnych producentów z całego świata, a moja fascynacja tymi przedmiotami doprowadziła mnie do pisania ich krótkich testów czy recenzji, co finalnie skończyło się założeniem bloga. I kto by pomyślał, że wszystko zaczęło się niewinnie od pierwszego kwarcowego Edoxa wręczonego także z okazji kwietniowej rocznicy (ciągle mam do niego wielki sentyment). Patrząc w metrykę też wiek już na karku nie byle jaki - 33 lata czyli wiek chrystusowy zobowiązuje. Czasem coś dziwnego zaboli, czasem coś w krzyżu strzyknie a i włosów na głowie jakoś ubyło… Nie pozostało mi nic innego jak powyższe uczcić w jedyny słuszny sposób - czyli nowym nabytkiem uzupełniającym moją kolekcję.
Pomysł na rocznicowy prezent zrodził się już w święta, kiedy to na forum klubu miłośników zegarków i zegarów powstała koncepcja zaległego zegarka forumowego na rok 2013. Genialny w swej prostocie projekt opierający się o chronograf szwajcarskiej Davosy, ciekawa kolorystyka mała limitacja wynosząca 33 sztuki i przystępna cena - to było to! Planowany termin realizacji - kwiecień - czy mogło być lepiej? Pewnie nie - jednak niestety - czasem i tak bywa, że genialny projekt nie wypali… Zwrot pieniędzy z zaliczek spowodował, że poszukiwanie zaczęły się na nowo. Jako, że miał być to jeden z ostatnich zakupów w roku bieżącym chciałem aby zegar ten był wyjątkowy. Sprawdzenie mojej listy życzeń nie przyniosło niestety zadowalających rezultatów - bo albo środków było za mało albo modele nie za bardzo wyjątkowe. Z pomocą jak zawsze przyszła zatoka.
Ktoś kiedyś powiedział, że kluczem do sukcesu jest systematyka i coś w tym twierdzeniu jest. Co weekendowe przejrzenie nowych aukcji z zegarkami dla wybranych fraz niejednokrotnie doprowadziło mnie do ciekawych okazji, z których nie zawsze oczywiście udawało mi się skorzystać. W analogiczny sposób natrafiłem na zupełnie nieznaną mi markę Armand Nicolet, która pojawiła się w wyniku wpisania hasła “automatic chronograph“. Oczywiście niebyłym sobą nie wchodzą w ową aukcję aby dowiedzieć się więcej o swoim znalezisku. Niestety, brak rzeczywistych zdjęć zazwyczaj mocno mnie zniechęca - tu jednak było inaczej gdyż coś podpowiadało mi, że na żywo ten zegar mógł prezentować naprawdę dobrze. Próba znalezienia w sieci innych realnych zdjęć także nie przyniosła zadowalającego rezultatu. To co mnie jednak najbardziej zadziwiło podczas przeczesywania internetu to sugerowana cena zegarków z logo Armand Nicole, a bywają one spore Dalsze poszukiwania uświadomiły mnie, że mam do czynienia ze szwajcarskim producentem, którego historia sięga początku dwudziestego wieku. Dba on o coroczną obecność na targach w Bazylei, a aktualnie głównym jego rynkiem zbytu są stany zjednoczone. Dostępne modele zazwyczaj tworzone są w oparciu o modyfikowane mechanizmy Ety, oraz co jakiś czas wypuszczane są krótkie serie wyposażone w mechanizmy oparte o pozostałości magazynowe z dawnych lat czyli tak zwane mechanizmy: “New old Stock”.
Parametry dostępnego na aukcji modelu i jego aktualna cena mocno kusiły - i robiły to na tyle skutecznie, że zaryzykowałem ustawienie snajpera na sporą jak dla mnie kwotę, zważywszy na fakt, że nie wiedziałem jak zegar będzie wyglądał na żywo. Była jednak ono sporo niższa niż ta z opcji kup teraz. Jakież było moje zaskoczenie, kiedy otrzymałem maila z informacją, że moja oferta była najwyższa. Szybkie doładowanie paypala, uiszczenie płatności i pozostało już tylko czekać na efekt zakupu “w ciemno”. Na szczęście przesyłki z Niemiec mają to do siebie dobrego, że potrafią dojść nieraz szybciej niż zakupy dokonane na naszym rodzimym rynku. Tak było i tym razem - wtorkowy zakup miałem w rękach już we czwartek - czyli dokładnie w moje urodziny.
Po powrocie z pracy mogłem nacieszyć widok sporym kartonem. Jego otwarcie doprowadziło mnie do kolejnego kartonika, który to dla odmiany skrywał kolejne tekturowe pudełeczko - jednym słowem - sporo tego. Dopiero po jego otwarciu dokopałem się do pięknego etui skrywającego recenzowany model oraz znajdującej się obok karty gwarancyjnej, w której to poza podstawowymi informacjami znalazły się także parametry testowe mechanizmu zakupionego zegarka. Oczywiście nie zapomniano o dorzuceniu sporej instrukcji i nieśmiertelnej przywieszki.
Pierwsze spojrzenie na TM7 wywołało na mojej twarzy spory szczery uśmiech co oznacza, że jest dobrze. Szybki chwyt w rękę celem bliższych oględzin zdradził mi kolejne miłe zaskoczenie - mianowicie wyczuwalną przyjemną wagę. Czy to plus w przypadku eleganckiego zegarka ciężko mi powiedzieć ale ja lubię czuć, że mam coś na ręku. Padło hasło eleganckiego - ale czy do końca Armand jest zegarkiem tego typu? Na to pytanie na pewno nie jest łatwo jednoznacznie odpowiedzieć. Rzadko spotykany kształt, ciekawej, lekko zwężanej ku górze w całości polerowanej koperty typu tonneau o bardzo sensownych i nie małych wymiarach wynoszących u podstawy 38mm szerokości, 52mm wysokości i 13mm grubości w połączeniu z masywną i także w całości polerowaną bransoletą z pełnych ogniw zaburza obraz typowego garniturowca. Dodatkowo mamy tu do czynienia z chronografem czyli kompilacją typowo sportową, co spowodowało, że z boku koperty musiały znaleźć się niezbędne subtelne przyciski umożliwiające jego obsługę.
Jeżeli jednak spojrzymy przez pięknie wyprofilowane szafirowe szkło na tarczę to obraz zegarka sportowego także zostaje zaburzony. Bo to co widzimy jest istnym majstersztykiem. Obecność aż pięciu różnych giloszowań na białym tle daje niesamowity efekt, który wzmacniany jest przez perfekcyjne nakładane indeksy godzinowe i barwione na niebiesko wskazówkami. Pomimo wszechobecnego barokowego przepychu wszystko składa się w harmonijną całość. Nawet dodatkowe subtarcze w klasycznym układzie idealnie wpisują się w powyższy obraz. Takie dodatki jak świetnej jakości nadruki czy błyszczące indeksy minutowe w kształcie malutkich punkcików nie powinny już nikogo dziwić, a połączenie tych wszystkich elementów powoduje niesamowitą grę światła na tarczy.
Od spodu mamy zakręcany za pomocą 8 śrub dekielek, na którym znalazły się mocno grawerowane napisy oraz ładne zdobienie w około szklanego okienka przez które widać mechanizm. Modyfikowana Eta 2824-2 z dodanym modułem chronografu Dubois Depraz 2020 pracuje bardzo sprawnie, choć operowanie samym stoperem wymaga wciskania przycisków ze sporą siłą. W opartej o 51 kamieni konstrukcji balans pracuje z częstotliwością standardową dla ety tj. 28800 wahnięć na godzinę i analogicznie do bazy posiada funkcję stop sekundy i ręcznego dokręcania sprężyny. Rezerwa chodu także nie uległa zmianie i wynosi niespełna 40 godzin. Co jeszcze poza demontażem modułu datownika uległo modyfikacja wie już tylko producent, jednak dzięki temu osiągnięto całkiem sensowną wysokość całego mechanizmu a w konsekwencji całego zegarka. Zabieg ten także spowodował, że sygnowana koronka pracuje już tylko w dwóch położeniach. Niestety, obecność skomplikowanego modułu chronografu DD 2020 niesie za sobą jeszcze jedną zasadniczą wadę związaną z ewentualnymi przyszłymi kosztami przeglądów i serwisu mechanizmu - a te niestety mogą być spore.
Armand jest też pierwszym zegarkiem, którego noszę na firmowej bransolecie. Lekko zwężana z 23mm w uszach do 21 przy zapięciu skręcana konstrukcja z pełnych ogniw gwarantuje świetny komfort i pasuje idealnie do charakteru Armanda, a obecność zapięcia motylkowego oraz trzech krótszych modułów umożliwia dopasowanie jej niemal do każdego nadgarstka. Niestety, w całości polerowana konstrukcja zachęca nas także do bliższe zaprzyjaźnienia się z magicznymi ściereczkami, bo ta niemiłosiernie szybko będzie łapać wszelkie ryski.
Jak widać, Armanda jest zegarkiem mocno ekstrawagancki, którego ciężko poddać standardowej klasyfikacji. Rzadko spotykany kształt koperty, polerowana masywna bransoleta, obecność chronografu oraz elegancka tarcza - to nietypowe połączenie na nadgarstku mocno zwraca na siebie uwagę. Sportowe atuty jednak w żaden sposób nie pasują do sportowej garderoby a wręcz przeciwnie - przełamując konwenanse można założyć go do na przykład do eleganckiej koszuli czy pokusić się nawet o jego połączenie z garniturem, z którego także w mojej opinii wyjdzie on z obronną ręką. Oczywiście, chcąc go lekko utemperować, możemy spróbować zamienić bransoletę na skórzany pasek, jednak TM7 nigdy do końca grzecznym garniturowcem się nie stanie.
Nietypowy elegancki chronograf dość niszowej marki (przynajmniej w Polsce) świetnie wpisał się w moją kolekcję wywołując w niej niemałe zamieszanie. Jest on świetnym przykładem, że warto czasem szukać i ryzykować - bo to, że czegoś nie znamy nie oznacza od razu, że jest to złe. Oczywiście ekstrawagancja tego modelu nie każdemu musi się podobać, jednak najważniejsze, że ja jestem z niego więcej niż zadowolony. Abstrahując już od wszystkich plusów i minusów to zakup Armanda uświadomił mi, że nastał powoli czas zmian. Jego świetna jakość idąca niestety w parze z ceną spowodowała, że zacząłem mocno zastanawiać się nad dalszą reorganizacją swojego zbioru. Nie bez znaczenia jest tu także jego biało niebieska kolorystyka dublująca się z moimi innymi zegarkami., a które to nie są już w stanie walczyć z nim o miejsce na moim ręku. W życiu niestety nie można mieć wszystkiego, a chcąc cieszyć się nowymi nabytkami trzeba czasem iść na kompromis i rozstać się z niektórymi starszymi okazami. A to, że jest to słuszna droga uświadamiam sobie za każdym razem kiedy zakładam TM7 na nadgarstek.
Ostatnio zmieniony przez Słoniu 2014-04-20, 21:48, w całości zmieniany 1 raz
Machu Klon Właściciela Pola Ryżowego Duże jest piękne:D
Pomógł: 122 razy Wiek: 38 Dołączył: 10 Maj 2011 Posty: 14454 Skąd: Gliwice
#2 Wysłany: 2014-04-20, 18:43
No to będę pierwszy
Bardzo przyjemnie się czyta, zwłaszcza ta 'analiza' stylu zegarka z rozłożeniem na poszczególne elementy i ich stylistykę mi się podoba, na plus jeszcze wszelkie dygresje natury ogólnej- wychodzące poza sam zegarek...no i jakże istotny 'drobiazg' w postaci wspomnienia o kosztach serwisowania...ogółem- świetna recka
Pies czy kot?: pies Pomógł: 76 razy Wiek: 64 Dołączył: 03 Paź 2013 Posty: 19126 Skąd: TST
#3 Wysłany: 2014-04-20, 19:21
Miła i ciekawa lektura na świąteczny wieczór, dzięki
Fotki też dobrze obrazują delikwenta i pozwalają zapoznać się z detalami i smaczkami.
Przyznaję, że podoba mi się ten czasomierz i chętnie taki ponosiłbym. Najbardziej przypadła mi do gustu tarcza, wskazówki no i ksztalt koperty.
Gratuluję urodzinowego nabytku
Słoniu, świetny zegarek, chętnie zobaczę na kolejnym zjeździe. Gratuluje i oczywiscie życzę wszystkiego najlepszego z okazji urodzin (spóźnione ale szczere ).
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach