#1 Wysłany: 2011-03-01, 23:16 Ticino Big Pilot 47 mm
Pojawiłem się na tym forum, aby czynić ZUO!
Jako posiadacz trzech (na razie) B-Uhrów w jedynym słusznym rozmiarze 55 mm jestem tu po to, żeby przekonywać i namawiać do noszenia takich właśnie zegarków, o których ludzie (o nieszczęśni!) nigdy nie mający ich na nadgarstku mówią, że są za duże.
Ale nie od razu Kraków zbudowano i nie od razu wszyscy zaczną nosić pięćdziesiątki piątki Póki co w przeciągu kilku ostatnich dni paru Kumotrów zanabyło drogą zakupu innego B-Uhra, również niemałego. Ponieważ rzeczony zegarek mam od dawna, a w fakcie wywołania zbiorowych zakupów Ticino widzę i swój skromny udział - pozwolę sobie skreślić (wyklinać) kilka słów na temat najładniejszego moim zdaniem B-Uhra z Krainy Małych Żółtych Raczek. A nóż-widelec przyda się to potomnym?
Opakowanie i ukompletowanie
Zegarek dostajemy w całkiem porządnym firmowym pudełku, pokrytym czerwonym czymś o wzorze skóry z wonsza (może nawet tego, co to zjat pajonka, a pajonk go ugryz ot śrotka?), albo jaszczurki, albo czegoś takiego podobnego - równie odrażającego za życia i poważanego po śmierci. Wygląda to dziecinnie i odpustowo, ale wykonane jest OK.
W komplecie jest przywieszka i wypełniona karta gwarancyjna (plasticzkowa, jak karta kredytowa), a więc wszystko to, co porządny zegarek mieć powinien. Jest też pasek no name, za to zrobiony z Genuine Leather – pasek z nitami, a więc w stylu pasującym do naszego nowego Zakupu Głównego. Pach w miarę szajsowaty (ale nie jakoś ekstremalnie), zwężający się od 22 mm w uszach do marnych 18 mm przy polerowanej klamerce. Szczotkowany zegarek na pasku z polerowaną klamrą?! Bez komentarza...
Generalnie proponowałbym przy kupnie Ticino od razu zaopatrzyć się w stosowny pach, ale w ostateczności i ten od kompletu można ponosić do czasu, zanim nie dobierzemy czegoś godniejszego dla Ticino. Byle nie za długo, bo szpeci...
Pierwsze wrażenie
Ticino Big Pilot jest wyraźnie inspirowany formą wojennego B-Uhra od IWC. Nie jest to replika, bo Ticino jest mniejszy. Nie jest to chyba nawet i kopia, ale myślę, że naśladownictwem możemy go nazwać z czystym sumieniem - i to naśladownictwem naprawdę dość wiernym, poza wielkością rzecz jasna. I tu kilka słów na jej temat. Zegarek w swej nazwie ma wymiar 47 mm, tymczasem koperta (mierzona po przekątnej, między godz. drugą i ósmą) ma średnicę 48 mm jak w mordę strzelił i ani trochę mniej! Wymiar lug to lug wynosi 55,7 mm, wysokość zegarka 12,5 mm, rozstaw między uszami 22 mm.
Matowa, szczotkowana koperta ma łagodnie wyprofilowane wyjście uszu - nie tak, jak w wojennych B-Uhrach Laco, lecz w stylu IWC i trochę też Stowy, której uszy miały kształt pośredni. Taka forma koperty bardziej odpowiada mi w zegarkach z tarczą A, do tarczy B wolę uszy kanciaste (a la Laco). Oczywiście de gustibus non disputandum est i mój pogląd na to co mi się bardziej podoba nie ma żadnego uzasadnienia logicznego, ani historycznego. Wprawdzie w czasie wojny nie było IWC z tarczami B, a i Stowa zrobiła takich zegarków raptem kilkadziesiąt sztuk, ale przecież pozostali producenci robili oba modele (A i B) w kopertach takich, jakie mieli - czyli przeważnie z kanciastymi uszami. Nie wiem więc, skąd wzięło mi się to upodobanie do tarcz A w kopertach a la IWC, ale cieszę się że taki właśnie jest Ticino!
Koronka zegarka jest również w stylu IWC: duża, o kształcie stożkowym, brzydsza od "cebulki" w Stowach i niestety wypolerowana na wysoki połysk. Znów dysonans, jak w przypadku klamry firmowego paska!
Czarny cyferblat typu A zgodnie z oryginałem nie ma napisów, indeksy i cyfry naniesione białą masą są bardzo wyraźne, wskazówki godzinowa i minutowa mają niebieskie obwódki, sekundowa jest cała niebieska i jako jedyna nie świeci. Skoro już przy świeceniu jesteśmy: zarówno wskazówki, jak i cyfry oraz indeksy świecą po prostu kapitalnie - użyta masa ma dużo lepsze właściwości luminescencyjne, niż ta, którą mam we wszystkich pełnowymiarowych B-Uhrach.
Tarcza i wskazowki schowane są za lekko wypukłym szkłem, oczywiście nie szafirowym, ale całkiem odpornym na zarysowania - przynajmniej w przypadku osób, które choć trochę uważają na zegarki. Od spodu kopertę zamyka zakręcany dekiel, niestety przeszklony. Zegarek tak piękny jak Ticino aż się prosi o dekiel pełny, zgodny z oryginałem w tym stopniu co cała reszta czasomierza, najlepiej gładki. Owszem, wojenne B-Uhry miały na deklach tabelki jakie możemy znaleźć we współczesnych naśladownictwach, ale miały je wewnątrz dekla, niewidoczne - a nie na zewnątrz, jak to teraz mają np. limitowane Laco czy Aristo. Na deklu przeczytamy, że nasz zegarek to Ticino, że jest wodoodporny (bez podania szczegółów - czyli WR30) i że kopertę wykonano ze stali nierdzewnej. Przez przeszklony wziernik o średnicy jednego cala (2,54 mm - na mojej suwmiarce 2,55 mm) możemy obejrzeć mechanizm - automat Miyota 8200. Rozumiem przeszklone dekle w zegarkach, w których cykają pięknie zdobione werki, no ale podglądanie Miyoty przez szybkę porównałbym do podglądania kąpiącej się Renaty Beger: to przynajmniej perwersja, jeśli nie dewiacja, a może i zboczenie! Pocieszające w tym wszystkim jest to, że podglądając Miyotę dochodzimy do wniosku, że Ticino to jednak jakaś marka, a nie wynalazek kompletnie bezimienny: na wahniku, oprócz opisów producenta werku, znajdziemy logo i nazwę "TICINO". Na mnie zrobiło to wrażenie!
Podsumowując: na pierwszy rzut oka Ticino robi wrażenie zegarka solidnego, bardzo porządnie wykonanego, bez żadnych niedoróbek, choć szkoda, że kilku opisanych wyżej wpadek uniknąć się nie udało.
Jak to się nosi?
Bardzo wygodnie. Przejście z B-Uhra 43-milimetrowego na Ticino przeżyłem bezboleśnie, przez pewien czas nosiłem oba na zmianę, ale nie za długo okazało się, że 43 mm to zdecydowanie za mało. Teraz 48 mm to dla mnie mało, a standardem jest 55 mm...
Jak wspomniałem, w Ticino cyka automatyczna Miyota, która ma twenty one jewels, co napisano na wahniku. Werk oceniałbym pod dwoma względami: kultury pracy i dokładności.
Jeśli chodzi o dokładność, to mój Ticino jest dokładniejszy od Aristo na Ecie 2824-2 i tak samo dokładny jak Revue Thommen, też na tej samej Ecie, a w ciągu doby późni się o ok. 6-8 sekund. Piszę około, bo pamiętajmy, że Miyota nie ma stopsekundy, więc jej naprawdę dokładne ustawianie może odbywać się dopiero, kiedy rezerwa chodu się wyczerpie i mechanizm się zatrzyma. Rezerwa trzyma długo (nie sprawdzałem ile), a ja zegarek noszę, więc rzadko bywa, żeby się zatrzymał - reguluję go jak już widzę, że wyraźnie się spóźnia.
Drugi aspekt to kultura pracy mechanizmu. Ticino jest moim pierwszym zegarkiem z japońskim werkiem, wcześniej poznałem tylko mechanizmy szwajcarskie oraz ruskie i przyznam, że z początku byłem przerażony! Po pierwsze chiński B-Uhr cyka dosłownie jak bomba zegarowa i jest w stanie tym cykaniem obudzić umarłego. Po drugie - przy nakręcaniu mechanizmu (nieważne - ruchem ręki czy koronką) wydaje dźwięki tak przerażające, że skóra na karku cierpnie! Warczy, charczy, rzęzi, chrzęści, no coś potwornego! Na początku myślałem, że się rozpada albo co innego się z nim dzieje, sam nie wiem co, ale na pewno coś strasznego! Później przywykłem, choć długo to trwało. Co ciekawe, efekty dźwiękowe nie są w żaden sposób uzupełnione efektami wizualnymi: wskazówka sekundnika porusza się bardzo płynnie, bez żadnych zaburzeń. Cóż, widocznie ten typ tak ma, że ryczy jak dzik...
Kupić? Nie kupić?
Ticino jest punktualny, bardzo porządnie zrobiony i tego co udało mi się rozeznać, pośród 47-48-milimetrowych B-Uhrów (nie tylko chińskich) ma wygląd najbliższy wojennym oryginałom. Oczywiście chciałoby się lepszej wodoszczelności, szafiru, stopsekundy, pełnego dekla i przede wszystkim w środku czegoś bardziej wyrafinowanego, niż Miyota - pytanie tylko, czy to wszystko co wymieniłem możemy traktować jako wady? I czy ten zegarek w ogóle ma jakiekolwiek wady, jeśli z przesyłką przez pół świata kosztuje raptem 120 dolarów? Moim zdaniem stosunek ceny do tego co za nią otrzymujemy jest wybitny! Tak więc odpowiadając na pytanie, czy kupić: kupić bez chwili zastanowienia! Oczywiście pamiętając, że to etap przejściowy na drodze do 55-milimetrowego B-Uhra...
I jeszcze na zakończenie dwa słowa o pasku. Mojego Ticka noszę na pasku hand made od Korby, któremu z tego miejsca chciałem przekazać najwyższe wyrazy uznania. Lepszego ręcznie robionego paska w lotniczym stylu (z nitami i kontrastowym szyciem) nigdy nie widziałem. Skóra już trochę zesztywniała i pociemniała, nić pożółkła, całość nabrała frontowego klimatu. Poza tym nie dzieje się kompletnie nic: pasek nie ma najmniejszego zamiaru rozlatywać się, itp. Korba – chapeau bas!
Ostatnio zmieniony przez Wojtek 2011-03-03, 01:11, w całości zmieniany 1 raz
Wypada się tylko cieszyć, że nie próbujesz ludzi namawiać na paranoje 60 mm - wszystko poniżej zniosę mężnie
Bajdełejem - od spodu mnie się kojarzy Mezalians - kto wie, czy nie mają jakiegoś wspólnego mianownika...
Na pociechę dla wyglądu onej Miyoty mogę tylko powiedzieć, że urodą ustępuje zaledwie o uniwersalną miarę "piździkłak" oglądanemu przeze mnie ostatnio V7750 "orydżinal IWC kaliber" ...
Pomógł: 112 razy Wiek: 47 Dołączył: 09 Lut 2010 Posty: 37156 Skąd: Bone China
#8 Wysłany: 2011-03-02, 00:05
Wojtek przekonałeś mnie i jak bym miał tą kasę której nie mam to bym brał i dziękował . Potrzebuję jakiś duży lotniczy zegarek , nie wiem po co , ale powód się znajdzie
Gdzie można kupić jakiś 55 milimetrowiec ? to na PeWu , by nie robić tu zamętu
Ha! No to czekamy na Twoją pięćdziesiątkę piątkę! Zaraz piszę Ci PW.
A przy łokazji: jest tu jakiś Admin czy Mod w okolicy, któren wyjaśni me wątpliwości? W pierwszym wątku tego działu napisano o recenzjach chińskich zegarków. Tylko chińskich? Bo mam do opisania trzy B-Uhry 55-milimetrowe, ale żaden z nich nie jest z ChRL...
Pomógł: 112 razy Wiek: 47 Dołączył: 09 Lut 2010 Posty: 37156 Skąd: Bone China
#10 Wysłany: 2011-03-02, 00:28
Sprawa jest prosta piszemy o wszystkich zegarkach , ale forum powstało jako odpowiedz na zainteresowanie chińskimi zegarkami czego u nas w Polsce nie byto (oraz jako świadomy wyłam od sztywnych zasad marketingowych z innego forum oraz braku tolerancji) , ale duch i przesłanie World Wide Watches - jest jasnym dla nas , więc można a nawet trzeba pisać recenzje zegarków z całego świata , które traktujemy na równi .
Santino: niedługo zapukają listonosze, pojawią się nowe recenzje - może wtedy przestaniesz się bać? Zresztą pomyśl tylko, jak pięknie by się to rymowało: Santino z Ticino...
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach