No dobra, opowiem jak to było z dostanym "za maturę" od Wujka, który jeździł na wycieczki turystyczno-handlowe do sojuza, "Poljotem" (wówczas ponoć najcieńszy zegarek świata, rzeczywiście piękny - cieńszy od niego był Poljot na mechaniźmie 2200 bez sekundnika, produkowany bardzo krótko, bo mechanizm był jednak za cienki). Rodzice załatwili mi zaproszenie od Cioci w Anglii, jakimś cudem dostałem paszport i jadę - pierwszy raz za granicę i od razu do ANGLII. Oczywiście POLIOT paraduje dumnie na moim nadgarstku, budząc nieuzasadnione podejrzenia celników brytyjskich iż mogę zechcieć go zostawić (prezentów się nie sprzedaje, do opchnięcia miałem obiektyw JANPOL). No i jestem w tym Londynie, ciocia prowadzi mnie do Ogniska (miejsca spotkań Polonii) gdzie budzę niejaką sensację, jako prawdziwy przybysz zza żelaznej kurtyny. Dziwi mnie tylko, że polonusy chwytają mnie za nadgarstek, oglądają Poljota i (co jest najgorsze, bo nie rozumiem przyczyny), patrzą mi ze smutkiem głęboko w oczy. Dopiero po kilku dniach, jeden z nich (fajny gość, kierowca czołgu z 1 DP) wyjaśnił mi o co szło.
Otóż wśród Polonii ktoś rozpuścił wieść, że Polacy przybywający do Commonwealthu (dziś zostało tylko UK) są wyposażani w "państwowe" zegarki, które rzecz jasna zdają po powrocie oraz zaprzysięgani do milczenia!
(młodszym Kumotrom wyjaśnię, że wśród wielu braków i niedostatków, zegarków nie brakło nigdy (nie były zbyt drogie - UMF Ruhla - 220 zł, Sportiwnyje - 570, wiem bo tyle zapłaciłem, nie przypuszczając, że trafi się wkrótce Poliot, a np. rower ESKA SPORT - 1580 zł, rzadko spotykany HURAGAN - 2400!)
Ostatnio zmieniony przez Zinajda 2014-10-30, 13:35, w całości zmieniany 4 razy
Wozu [Usunięty]
#2 Wysłany: 2010-07-24, 10:12
Fajna historia, dzięki, dobrze się czytało.
He he z jednej strony straszne czasy, ale z drugiej chyba żyło się lepiej, jakoś wolniej, weselej
To ja jeszcze czekam na zdjęcia poliota z za żelaznej kurtyny
Pies czy kot?: pies Pomógł: 11 razy Wiek: 77 Dołączył: 18 Cze 2010 Posty: 1873 Skąd: WOT
#4 Wysłany: 2010-07-24, 12:48
Tak wygląda dziś, po tym, jak zarekwirowała mi go Babcia (a ja wróciłem do "Sportiwnych") i kazała przemalować wskazówki na czarno, a potem nosiła do 1975. Następnie już tylko leżał w szufladzie, a teraz wrócił ze SPA odświeżony i pjenkny.
Ostatnio zmieniony przez Zinajda 2010-12-07, 19:12, w całości zmieniany 2 razy
Pies czy kot?: pies Pomógł: 11 razy Wiek: 77 Dołączył: 18 Cze 2010 Posty: 1873 Skąd: WOT
#5 Wysłany: 2010-07-24, 12:57
Jeszcze jedna historyjka z Anglii (z zegarkiem w roli głównej, choć go z przyczyn oczywistych nie pokażę). Rozmawiałem z Taty kuzynem, który wraz z nim walczył we Wrześniu i razem poszedł do niewoli spod Kocka, opowiedział mi jak to mój Tata zamienił (chyba z Niemcem) swój zegarek na dwa bochenki chleba i dał mu (kuzynowi) jeden. Kiedy, już z powrotem w Warszawie wspomniałem o tym Tacie, powiedział tylko: Ale to były duże bochenki!.
Ostatnio zmieniony przez Zinajda 2010-12-16, 12:12, w całości zmieniany 1 raz
(młodszym Kumotrom wyjaśnię, że wśród wielu braków i niedostatków, zegarków nie brakło nigdy (nie były zbyt drogie - UMF Ruhla - 220 zł, Sportiwnyje - 570, wiem bo tyle zapłaciłem, nie przypuszczając, że trafi się wkrótce Poliot, a np. rower ESKA SPORT - 1580 zł, rzadko spotykany HURAGAN - 2400!)
Świetna historia co do cen radzieckich zegarków drogie one nie były, ale swoją wartość miały. Zakładając że średnia pensja wynosiła wtedy tak mniej więcej 1500zł-2000 zł to te 570 zł to trochę kasy jednak było jak za prosty radziecki zegarek.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach