Zamysłem był koszt.
Ale jak częste numery "słis mejd" - sprowadzał się do malowania trawy.
Ten Seastar którego Zbyszek pokazał weź obejrzyj. Z zewnątrz - nie ma się do czego dowalić, stalowa koperta, standardowa jakość wykonania tarczy, wskazówek i indeksów. Bo to ludzie kupują. W środku zaś - guano jakich mało. Bo tego ludzie nie widzą. A sam zegarek ze 2 lata pochodzi

... Lata '70 są pełne takich przykładów, przewinęły mi się dziesiatki zegarków szwajcarskich, które z zewnątrz wyglądały naprawdę fajnie, dopiero po rozebraniu ukazywał się werk bezkamieniowy, o jakości wykonania jak w Ruhlach z NRD ... Albo tarcza plastikowa, i coś co uważałem za ryflowanie - było wytłoczonym wzorem

Na tym świetle, co zawsze powtarzam, przemysł ZSRR był rodzynkiem. Nie produkował tanich i badziewnych mechanizmów w zasadzie nigdy. Jakości powłok kopert biły na głowę cokolwiek powstawało "za kurtyną" - powłoka chromu na wczesnych Moskwach czy Pobiedach ma 50! mikronów, zaś koperty pozacane Au10 pojawiły się dopiero w latach '60, bo wcześniej stosowano tylko Au20, i to czystego złota ... Natomiast, niestety, spradycznie używano do produkcji kopert stali, zaś same zegarki eksploatowano w bardzo róznych warunkach - stąd dziś na rynku pełno zegarków zrytych z zewnątrz. Wiele się mówi o tym, że nie trzymały wodoodporności - ale jak miały trzymać, skoro w zamyśle konstruktorów - dekiel był uszczelniany dwiema uszczelkami, gumową i stalową, ale ta druga była przez zegarmistrzów wywalana przy przeglądach! Na TYSIĄC (i mówię całkiem serio) zegarków radzieckich które u mnie się przewinęły - znalazłem DWA gdzie dekiel był nadal uszczelniony jak należało, bo zegarki nie były otwierane nigdy

...